31 mar 2014

Minky...

Pięknie dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione pod kompletem z ptaszkami:) Dodały skrzydeł, oj dodały!!!
W porównaniu do poprzedniego postu dzisiaj mam do pokazania całkiem skromne uszytki;)
Poszukując pilnie pewnej tkaniny natrafiłam w mej przepastnej szafie na stosik miluśkiego polarku minky upchniety z tyłu za bawełenkami...
Dawno już nie szyłam gryzaczków z metkami, do nich więc wykorzystałam część "minkowych" zapasów...
Tak więc powstało kilka "metkowców" z kotkami...
 Panel w kolorowe kotki leżał już dawno i póki co nie miałam na jego wykorzystanie żadnego pomysłu... 
 Tymczasem i rozmiarem kocich obrazków i nawet kolorystyką idealnie nadawał się właśnie na takie gryzaczki-metkowce. Wiadomo: maluszki uwielbiają wszelkie metki i tasiemki...
 dodatkowo żywa kolorystyka działa stymulująco na rozwój dziecka...
 tasiemki o różnorodnej fakturze dodatkowo wpływają na zmysł dotyku... Można je miętolić, tulić, gryźć... Jak widzicie same plusy!
Nawiązując do tytułu dzisiejszego wpisu pokażę jeszcze podusie z minky. 
Jakiś czas temu zakupiłam pół yarda bawełny w kolorowe sówki. Wystarczyło jej na przody dwóch poduszek. Prawda, że urocze?
Tyły poduch wykonałam z polarku minky: śliczny, żywy pomarańcz pasował idealnie! 
 Wypełnione są antyalergiczną kulką silikonową, mięciutkie, puchate i sprężyste:) Do prania w całości!
Powiem Wam, że odkąd odkryłam to wypełnienie zakochałam się w nim bez reszty! Nie ma lepszego!!!
...a do kompletu z pozostałej resztki uszyłam jeszcze dwa gryzaczki z metkami:
 ...na tyle wystarczyło sowiej bawełny:)
Na dzień dzisiejszy to tyle:) 
Życząc miłego dnia pozostawiam Was z jeszcze jednym sowim gryzakiem;)
Korzystając z okazji zapraszam do swojego sklepiku na Dawandzie, gdzie przez najbliższe dni można zakupić przedmioty w promocyjnej cenie

*(każdego dnia promocja na przedmioty z innej kategorii)


27 mar 2014

Ptaszki i domki:)

Uff, nareszcie udało mi się skończyć komplet, którego zajawkę pokazywałam w poprzednim poście. Piszę, że udało, bo tak faktycznie jest... Prawie cały luty przeżyłam na antybiotykach... Jak już miałam się zabrać za szycie to ledwo zasiadłam do maszyny, ledwo co ruszyłam, złamałam igłę i z odłamkiem igły w oku wylądowałam na okulistyce... Tym razem nie pomogły domowe sposoby, odłamek utknął gdzieś pod powieką i nie udało się go wypłakać:(
 Potem zachciało mi się (przecież córka tak prosiła, nie mogłam odmówić!) pojechać z klasą córki na basen zobaczyć jak moja Paula już sobie radzi w wodzie... Zerkałam z balkonu nad basenem, podziwiałam córcię i jej koleżanki, i wdychałam opary chloru unoszące się do góry... Po powrocie do domu padłam nieżywa z tak potwornym bólem głowy, że żadne tabletki nie pomogły (żadne z tych, które miałam w domu, a trochę ich mamy)... Wieczorem częściowo ból ustąpił, na tyle, że mogłam się ruszyć... Wyobraźcie sobie, że dwa tygodnie bolała mnie głowa! Dwa tygodnie wyjęte z życiorysu... Mam nadzieję, że w ślad za wiosennym słonkiem przyjdą jakieś ożywcze siły, bo jestem nie do życia...
No, ale dość już marudzenia... Było, minęło, oby nie wróciło;)
Jak wspomniałam zaraz na początku udało mi się skończyć komplecik w ptaszki i ptasie budki:) Teraz będzie dość sporo zdjęć (post dla wytrwałych;)
 Komplet składa się z narzuty i czterech poduszek: dwa jaśki +dwie poduchy typu wałek dość pokaźnych rozmiarów... Wałki mają 75cm długości i ok.25cm średnicy.
 Powyższa narzuta to największa aplikacja mojego życia!
 Centrum w ptaszki i budki zawieszone na gałązkach ma wymiary 130*100cm!
 Aplikacje zajęły mi ponad 3dni! Jeden cały dzień to tworzenie projektu, rysowanie na papierze, wybór tkanin i podklejanie przerysowanymi na flizelinę dwustronną motywami, wycinanie, układanie na tkaninie wyciętych motywów i nareszcie prasowanie, aby wszystko dobrze się przykleiło... Kolejne dwa dni to obszywanie... Choćby nie wiem jak człowiek się śpieszył to maszyny nie przyspieszy, ona ma swoje tempo i tyle, a im drobniejszy ścieg tym niestety wolniej idzie...
 Narzuta jest bardzo gęsto wypikowana! Absolutnie nie wymaga więc prasowania po praniu!
 Centrum wypikowałam w pętelki, boczne ramki zygzakiem w miejscu łączenia, a boki w gęste przecinające się fale...
Dopiero przy tej narzucie poczułam co to ból ramion i jaką ciężką robotą jest pikowanie... Poprzednie moje narzuty były pikowane powiedzmy duuużo prościej, więc zanim zdążyło zaboleć już narzuta była wypikowana...
W ten sam sposób wypikowałam wałki. 
Boki są wiązane na troczki wg życzenia:) 
Mam nadzieję, że komplet spodoba się nowej właścicielce, do której może jeszcze dziś wyjedzie... 
... a ja robiąc sesję zdjęciową w pokoju mojej córki zachorowałam jeszcze bardziej na narzutę dla niej...
 i może nawet w takich kolorkach;)
 Dziękuję serdecznie za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz, bardzo lubię do nich wracać:)
Słonecznego dnia życzę Kochani!

3 mar 2014

Koniec...

chorowania!!! Ostatnimi czasy wiecznie coś! Raz to, raz tamto, do tego choróbska lub inne przypadłości:(
Pora wziąć się w garść, wyjąć co zaczęte i kończyć, kończyć... Tkaninki kolorowe, radosne to i myśli takie będą, a jak w głowie wesoło to i smutki-chorótki nie mają dostępu;)
 Pierwsze w kolejce do wykończenia są ptaszki i domki...
 Jeszcze trochę i niech lecą w świat...
do pewnej dziewczynki, która czeka i czeka...
***
Udanego tygodnia! 
Już tak pięknie pachnie wiosną w około,
 słonko grzeje coraz mocniej, 
aż żyć się chce!