Chwila ciszy i kolejne posty będą się pojawiały:)
Pozostając wciąż w temacie okładek dzisiaj mam do pokazania kolejne,
tym razem ciut większe, bo na grube książkowe kalendarze.
Pierwsza różana zamykana na patkę z rzepem, wewnątrz drobna krateczka:
Pikowana na ocieplinie, miękka i puchata,
tak wygląda z boku:
Druga (właściwie to trzecia, bo różane były dwie) z ciekawskimi kociakami:
Ta jest wiązana na troczki -ot tak, dla odmiany;)
Kolejna w zieleni szyta była dla koleżanki dwa lata temu (i jeszcze tu nie gościła!!!)
Koleżance wpadła w oko tkanina w robaczki, więc ile jej miałam, tyle jej wmontowałam w tę okładkę -a wiele nie było, kilka małych skrawków...
Jak wszystkie moje okładki i ta jest miękka i puchata:)
Zakładki boczne z jednej strony ptaszki...
a z drugiej całe mnóstwo "robaczków"
Ostatnia okładka szyta dla tej samej koleżanki na kalendarz mniejszego formatu:)
Tym razem postawiłyśmy na brązy i guziczki:)
Pozdrawiam cieplutko:)
bardzo fajne są te okładki :) Może też spróbuję uszyć taką :)
OdpowiedzUsuńWszystkie śliczne :)
OdpowiedzUsuńPo prostu do... schrupania ;)
Wszystko cudne, jak ... zawsze. Materiał w robaczki pierwszy raz widzę, śliczny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wszystkie piękne :)
OdpowiedzUsuńcudowne,
OdpowiedzUsuńPrześliczne. Każdy inny i każdy niezwykle oryginalny.
OdpowiedzUsuńTa w robaczki jest absolutnie cudowna :-) Mam ostatnio słabość do takich wzorów :-) Piękne! I jak do brązów mi daleko, tak "domki" są cudne :-)
OdpowiedzUsuńKolejne cuda:)
OdpowiedzUsuń